Bautista to fajny aktor, ale jak podszedł do tej dziewczynki wyglądał jak Oświeciński, który chce jej powiedzieć coś w stylu "jaki fajny gołąb". Podobieństwo niezwykłe. Poza tym nudziłem się potwornie, ponieważ wszystko grubymi nićmi szyte. Zakończenie przewidziałem na samym początku. Wystarczyło, że zobaczyłem całą rodzinkę i już miałem wizję przebiegu całego filmu. A propos wizji... Wątek tej grupki wizjonerów i ich motyw to jakaś porażka. Nie wierzyłem w tę całą historię. Totalnie jej nie kupiłem, bo została przedstawiona po łebkach i jako widz miałem kompletnie gdzieś czy to co mówią okaże się prawdą czy kłamstwem. Kompletnie to się nie udało. Ciężko mi uwierzyć, że to film od reżysera "Szóstego zmysłu".